Są rzeczy, na które aż chce się wydać pieniądze. Wtedy nie żałujemy nawet, że nasz portfel chudnie szybciej niż fanki Chodakowskiej, bo nabywamy szczęście w różnych postaciach. No ale są też wyjątki…
1. Chemia
Nie żeby coś, ale płacenie za to, żebym mogła posprzątać jest dla mnie jakimś smutnym paradoksem. Wydawanie hajsu na odkamieniacze, tabletki do zmywarki i inne płyny do podłóg to totalna pomyłka. Nie dość, że trzeba się narobić, bo nie wiadomo skąd przyszedł kurz albo czym ujebały się okna, to jeszcze trzeba za to płacić. Chory żart.
2. Złe kino
Szkurwa mać, to jest tak frustrujące! Kupujesz bilety, masz nadzieję na super dwie godziny, a tu robią Cię w chuja i serwują Ci seans gówna zamiast filmu (automatycznie linkuję do Greya). Rozczarowanie życia i rzyg prosto na twarz w cenie obiadu. Cholera, trzeba było iść do knajpy.
3. Sprzęt AGD
Jak wydanie pieniędzy na blender mnie zbyt nie zabolało, bo mam teraz pyszne koktajle bez specjalnego nakładu pracy, tak już zostawienie kilku stów w sklepie by wyjść z odkurzaczem i żelazkiem wcale nie było przyjemne.
Nienawidzę prasować. To najgorsza praca domowa ever i nie wiem kto wymyślił gniecenie się ubrań, ale powinien zostać skazany na długą śmierć w męczarniach. Odkurzanie też jest do dupy. Wnoszę, że powinno się robić samo i za darmo! Ktoś protestuje?
4. Leki
No nie dość, że przecież niesprawiedliwie trafiło na mnie, mam tego pecha, że jestem chora, umieram, mam gorączkę, kaszel, katar albo zapalenie mózgu – to okazuje się, że żeby z tego wyjść muszę wydać grube miliony w aptece? No przegryw w życie większy niż widok zamrożonego koperku w pudełku od lodów.
5. Narzędzia
Czasem zauważasz, że przepaliło się w domu pięć żarówek i skoro już wybierasz się do sklepu z narzędziami to okazuje się, że przydałoby się w sumie dokupić to wiertło, które ostatnio się gdzieś zapodziało, trzy przedłużacze i takie liny, jakie miał Grey. No a za tę kasę już w szafie wisiałaby nowa bluzka, cholera!
6. Podręczniki
Jeszcze żeby można było je odkupić od starszych roczników! Ale nie, co Wy. System edukacji rucha nas jak tylko może wprowadzając co chwilę nowe wersje podręczników, które różnią się od poprzednich jedynie kolejnością zadań albo pięcioma słowami i okładką. Z roku na rok są coraz droższe, a na niektórych przedmiotach nawet się ich nie używa – chociaż mieć trzeba, bo nieprzygotowanie, uwaga, nagana, śmierć. Kilka stów co wrzesień w błoto. Meeeh.
A za co Wy nie lubicie płacić? Czekam na Wasze propozycje w komentarzach!