Wszystko chcemy szybko. Wymarzona sylwetka w siedem dni, napraw swój związek w siedem dni, osiągnij sukces w siedem dni. To niedorzeczne, bo życie nie jest grą, która trwa tydzień.
Mało co mnie tak wkurwia jak sukces tego bełkotu o sukcesie. Wchodzę do księgarni, a z półek szyderczo szczerzy się do mnie cały regał książek o spełnieniu w siedem dni, rozkochaniu go w sobie w siedem dni czy nawet znalezieniu sensu życia w siedem dni. Cholera, mi dwadzieścia lat nie starcza, a oni – proszę bardzo – tydzień i gotowe.
Już serio, jeśli chcemy trzymać się takich historyjek, to przystańmy na tej, że Bóg stworzył świat w siedem dni. W zupełności wystarczy.
tak trzeba
Takimi tytułami, nagłówkami i wzruszającymi historiami z telewizji śniadaniowej wmawia się nam, że to jest normalne, dobre, właściwe. A gdy Ty, przeciętny człowieku, nie umiesz osiągnąć sukcesu w siedem dni, to jesteś słaby, gorszy, odstajesz – bo przecież wszyscy autorzy i czytelnicy tych poradników dają sobie lepiej radę.
***
To jest chore. Życie nie jest grą, która trwa tydzień. Są rzeczy, które potrzebują czasu – dla niektórych może siedmiu dni, dla innych dziesięciu lat – i nie ma w tym zupełnie nic złego.
Jedni w przedszkolu wiedzą, co chcą robić w życiu i jaki jest ich cel, inni w wieku trzydziestu lat nadal tego szukają. Niedawno przewinęła mi się na Facebooku (niestety nie wiem, skąd) taka kartka:
I owszem – jest później, niż się wydaje. Możemy umrzeć jutro albo za tydzień; nie wiemy, kiedy nastąpi koniec. Trzeba żyć. Natychmiast.
tylko że…
Ale życie to nie tylko sukces, sens, cel, spełnienie i wygrywanie. Życie to też (a może głównie) siedzenie pod kocem, picie herbaty i zastanawianie się, co będzie dalej. To chodzenie na długie spacery bez celu. To jeżdżenie autobusem przez dwie godziny tylko dlatego, że fajnie się obserwuje tam ludzi. To oglądanie wiewiórek w parku i chodzenie po płytach chodnikowych tak, by nie nadepnąć na łączenia.
I choć pewnie nie nazwiecie tego spełnieniem ani sukcesem, to właśnie to jest życie, a nie jakieś poradniki, tydzień na wypisanie na kartce celu i wizualizowanie sobie upragnionego miliona dolarów.
***
Jako społeczeństwo musimy się nauczyć nie tego, jak osiągnąć sukces w siedem dni, tylko jak żyć ze swoimi ograniczeniami i pogodzić się z tym, że czasem tkwimy w martwych punktach, co też nie jest końcem świata. Wszyscy byśmy na tym skorzystali.