I poklepmy po kolanku.
Jeśli powiesz na głos o swoich marzeniach, istnieje prawie stuprocentowa szansa na to, że zostaniesz w jakiś sposób wyśmiany. No chyba, że Twoim największym marzeniem jest kebab z sosem czosnkowym, wtedy może nie.
Wiecie co? Wkurwia mnie to. Podejście naszego społeczeństwa do ludzi, którzy chcą osiągnąć coś wielkiego, zrobić coś ponad, przeżyć coś gigantycznego, jest co najmniej beznadziejne. Jak widzę uśmiechy politowania kierowane do tych, którzy z kurwikami w oczach opowiadają o swoich planach na przyszłość, mam ochotę przećwiczyć prawy sierpowy.
Z nieznanego mi powodu ludzie ubzdurali sobie, że wyśmiewanie się z czyichś marzeń jest okej.
A nie jest.
Prowadziłam kiedyś zajęcia taneczne z czteroletnimi szkrabami. Maluchy mają tendencję do wykorzystywania każdych kilku wolnych sekund między walcem a sambą, do opowiadania mi rozmaitych historii i anegdot.
– Proszę pani Haniu, a ja jak będę taka duża jak pani, to będę najlepszą tancerką na świecie! – powiedziała mi księżniczka w różowej spódniczce.
– A ja będę pilotem i polecę w kosmos, wie pani? – krzyknął jej partner.
Mogłabym przecież wyśmiać te plany, bo szansa na ich spełnienie jest prawie tak wielka jak na to, że na Pudelku przestaną kłamać. Nie zrobiłam tego.
Bo oprócz tego, że jestem świadoma faktu, że moja granica jest daleko, a ostre zachowania i zadziorne teksty nie są mi obce, to nigdy nie poczułam, że mam jakiekolwiek prawo do śmiania się z czyichś marzeń.
To najprostsza i najkrótsza droga do zabicia czyichś ambicji.
A do tego nikt nie ma prawa. Przecież jak dobrze wiecie: jeśli bardzo czegoś pragniecie, cały świat potajemnie próbuje Wam dopierdolić.
Dlatego najprawdopodobniej jesteście straceni, gdy oprócz losu, dopierdala Wam jeszcze bliska osoba ze swoim „hahah, daj spokój!”, albo cytując Allena mówi:
Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o planach na przyszłość.
I nagle dołączacie do tych miliardów osób, które przestają marzyć, stają się nudnymi gburami, bo ktoś kiedyś wyśmiał ich fantazje. Ja tak nie chcę.
Owszem, logicznie rzecz biorąc, pewnie większość naszych rozmaitych planów pozostanie w strefie marzeń do śmierci. Pewnie nie uda nam się zrealizować wszystkiego, bo wiemy jak ciężko jest polecieć do Tokio, Paryża, zrobić karierę i jeszcze zostać matką. Może marzymy o sukcesie w czymś, w czym jesteśmy beznadziejni i nie mamy predyspozycji do nauczenia się tego. Może się nie uda.
Ale co z tego?
Nigdy nie śmiejcie się z czyichś marzeń. Nie klepcie po kolanku mówiąc „przecież to nierealne!”. Nie patrzcie z politowaniem mówiąc „ach, Ty naiwniaku!”.
Jeśli ktoś uparcie dąży do celu, którego i tak nigdy nie osiągnie, to wciąż ma więcej niż ten cynik, który siedzi na kanapie i śmieje się z jego prób. Którym z nich chcecie być?
Od dziecka uczą nas, że zabijanie jest złe. To prawda, ale pamiętajcie, że nie trzeba stracić pulsu, by stać się martwym.
Mordowanie kogoś nożem niewiele się różni od zamachu lekceważącym śmiechem na czyjeś marzenia i ambicje.
Pingback: Upijmy się i nigdy nie trzeźwiejmy - hania.es()