Jeśli nie masz w sobie żadnego pasożyta, jesteś błędem statystycznym. Czyli masz.
Uwaga, zaczynamy z grubej rury – wjeżdżają liczby. Według WHO, Światowej Organizacji Zdrowia, 95% populacji jest zarażone pasożytami. Nie wszyscy mamy tasiemce, ale wielu – aż co dwunasty z nas takiego w sobie nosi!
sprzątaj
To niejedyny powód, by dojść do oczywistego wniosku – gruntowne posprzątanie swojego organizmu to naprawdę dobry pomysł.
Równo tydzień temu zapowiedziałam Wam na Facebooku, że zaczynam trzytygodniowy detoks. Mam nadzieję, że lajkujecie już fanpage, bo to właśnie tam pojawiają się tego typu newsy. Dzisiaj trochę o tym po co mi to i obserwacje z pierwszych siedmiu dni.
po co?
Nie mam żadnej pewności, że przechowuję w brzuszku jakieś ciekawe, obce żyjątka. Z tym, że lubię rachunek prawdopodobieństwa i pewnie, dokładnie tak jak Wy wszyscy, jestem w tych 95%.
Ale detoks to fajna sprawa nie tylko ze względu na odrobaczanie. Oczyszcza organizm z toksyn, odkwasza go i przywraca wewnętrzną równowagę. Cera się oczyszcza, włosy wzmacniają – ogólnie dużo tęczy. Przy okazji zgubimy też zbędne kilogramy, wbijemy się w letnie spódniczki i będziemy lepiej wyglądać w stroju kąpielowym. Wiem, że brzmi różowo, więc szybka uwaga na początek: diety tego typu należy konsultować z lekarzem.
Jak to jest u mnie?
Najpierw przez dobę byłam na głodówce i piłam jedynie wodę z cytryną. Klucz do przeżycia tego dnia to porządne wyspanie się, serio. To pierwszy szok dla naszego organizmu i lepiej nie dokładać sobie zmęczenia.
Od drugiego dnia do dzisiaj jem same lekkie warzywa. Zero chleba, kaszy, ryżu, nabiału, jaj. Nawet czekolady mi nie wolno!
Pierwsze dwa dni były nieco hardkorowe, bo dziwnie było mi się przestawić na same sałaty, pomidory, ogórki i tym podobne. Bycie królikiem jednak trochę mnie na początku przerażało, ale jak wczoraj wyczarowałam faszerowaną cukinię, to stwierdziłam, że wcale nie przeszkadza mi fakt, że mój obiad ma mniej kalorii niż dwie kostki czekolady.
A tak wygląda mój przykładowy jadłospis na oczyszczaniu:
Głód
No właśnie, głód. Gdzie on jest? Mój żołądek przeszedł chyba większą metamorfozę niż fanki Ewy Chodakowskiej, bo najadam się teraz dwoma pomidorami. Dziwna sprawa, ale całkiem przyjemna.
Generalnie z warzywami problem jest taki, że nawet po wciągnięciu pełnego talerza, za chwilę znów by się coś zjadło. Owszem – na początku też tak miałam, dlatego nie ograniczałam się i gdy tylko przychodziła ochota, chrupałam marchewki czy świeże ogórki. Po czwartym dniu jednak wszystko się zupełnie unormowało i głodna jestem co dwie, trzy godziny, ale też nie jakoś koszmarnie.
woda
Na pewno zasługą mojego szybkiego przestawienia się na inny tryb jest też woda, której piję mnóstwo. Pisałam Wam już o tym, jak bardzo ważną kwestią jest przyjmowanie odpowiedniej ilości dobrej jakości wody. Co jeszcze piję? Zioła. Mięta, rumianek, melisa czy koper włoski. I to wszystko.
owoce
Zaczynam dziś ósmy dzień oczyszczania i z tej okazji dostałam maila od dietetyczki. W pierwszym tygodniu z owoców jadłam tylko cytrynę, od dziś do jadłospisu włączam codziennie jedno jabłko i kiwi. Nie wyobrażacie sobie ile zamieszania w człowieku może zrobić jedno jabłko, serio. Trochę jak w Raju.
czego mi najbardziej brakuje?
Kawy. Zdecydowanie. Myślałam, że nie jestem od niej w żaden sposób uzależniona, bo od zawsze twierdziłam, że na mnie kawa nie działa pobudzająco. To prawda, ale jej smak i rytuał codziennego picia dużego kubka okazał się być mi bardzo potrzebny. Ubolewam nad tym i czekam na swoją pierwszą kawę za kilka tygodni.
To samo z zieloną herbatą! Trochę wmawiam sobie, że zioła to wszystko rekompensują, ale to tak jak mówić, że księża nie gwałcą małych chłopców. Wszyscy chcemy w to wierzyć, ale przecież wiemy jak jest.
I kaszy jaglanej. Nie jadałam jej zbyt często, ale jeśli mam teraz powiedzieć, na co najczęściej mam ochotę, to micha jaglanki z miodem i orzechami.
alkohol
Absolutnie nie tęsknię za alkoholem i przeżycie imprezy na samej wodzie wcale nie było aż takim hardkorem jak się wydawało. Papierosów oczywiście też teraz nie palę, ale tu również nie mam problemu.
samopoczucie
Nie będę Was oszukiwać, pierwsze cztery dni były fatalne. Założyłam sobie, że na detoksie będę spać po osiem godzin, a w początkowej fazie potrzebowałam dziesięciu. Wejście po schodach mnie niesamowicie męczyło, a jak poszłam pobiegać, to wróciłam zmachana po kilometrze. Ciągle bolała mnie głowa i zdarzały się zawroty. Generalnie byłam bardzo osłabiona.
to minęło
Ale od piątego dnia to minęło. Już jest okej, wystarcza mi energii na cały dzień i nie rozwala mi łba. Wydaje mi się nawet, że jest lepiej niż przed detoksem, ale nie chcę się jeszcze zachwycać – w końcu przede mną kolejne dwa tygodnie i wychodzenie! Mam nadzieję, że jutro będę mogła pójść normalnie na rolki, a jak wrócę to nie padnę na twarz.
centymetry, kilogramy
Pewnie jesteście też ciekawi efektów w centymetrach i kilogramach. Postanowiłam jednak nie sprawdzać tego na bieżąco, a dopiero po zakończeniu całego detoksu. Wtedy na pewno wyniki będą ciekawsze, ale już teraz mogę Wam powiedzieć, że spodnie chyba przeczytały moje wiadomości do hejterów, bo też spadają.
Jak tak się zastanawiam, to kilkutygodniowa półgłodówka ma też inne plusy. No pomyślcie jaka pizza będzie potem dobra…
Pingback: Miesiąc detoksu - efekty - hania.es()