Minęły już ponad cztery tygodnie od początku mojego restrykcyjnego oczyszczania. To chyba dobry czas, żeby powiedzieć o pierwszych efektach.
Jeśli nie wiecie, jakiś czas temu w ramach detoksu przed latem zdecydowałam się przejść na trzytygodniową półgłodówkę. Od kilku dni już z niej wychodzę, ale dzieje się to bardzo wolno. Serio: chyba najbardziej szalona rzecz jaką zjadłam od miesiąca, to było mleko kokosowe w deserze z tapioki (przepis tu). I trzy łyżki płatków jaglanych. No rebelia i śmieciowe żarcie, nie ma co.
obserwacje
Zauważyłam kilka ciekawych rzeczy. Po pierwsze – przestało mi to przeszkadzać. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale wizja jedzenia tak (czytaj: głównie warzywnie i niskokalorycznie) do końca życia już nie wydaje mi się koszmarem, ani trochę. Tyle czasu na wegańskiej, bezglutenowej i bezwszystko diecie mnie do siebie naprawdę przekonało.
przestałam odliczać
Oczywiście na dłuższą metę tak nie można, ale chodzi o samą obserwację – już nie czekam na wyjście jak jednorożec na tęczę. Nie oczekuję na koniec całego detoksu. Nie odliczam do niego, nie odhaczam dni w kalendarzu i nie tańczę w brokacie na myśl o powrocie do starego stylu.
Na początku oczyszczania żyłam jedzeniem, przejmowałam się tym i mimo, że trzymałam się planu, było to dla mnie w jakimś stopniu ograniczenie. Przerażało mnie trochę to, że mam – wydawało się – tak mały wybór produktów do jedzenia. Teraz w ogóle zapominam, że jestem na restrykcyjnej diecie, bo mi dobrze. Stało się to dla mnie codziennością, wcale nie przykrą. Czuję się lepiej, lżej i czyściej, co mi bardzo pasuje.
płaski brzuch
Po drugie – mam płaski brzuch. Chudnięcie to jedno (i o tym zaraz), ale drugie to fakt, że na czczo wyglądam podobnie jak po obiedzie. To dość logiczne zważywszy na to, że jem same sałaty, marchewki i inne brokuły, ale i tak mnie zdziwiło. Fajnie!
słodycze
Po trzecie – cholera, słodkie to wszystko. Kilka dni temu miałam na podwieczorek wypić koktajl marchewkowo-owocowy, a że byłam cały dzień poza domem, kupiłam Kubusia. Generalnie od zawsze kocham go całym żabim sercem, ale jakie to to okazało się słodkie! Wydaje mi się, że nie dosypali tam brokatu, tylko po prostu moje kubki smakowe zupełnie zapomniały o istnieniu cukru. Obawiam się, że nie dam rady już zjeść dwóch tabliczek czekolady naraz…
alkohol
Po czwarte – oesu, alkohol. Niezbyt mi wolno po detoksie, więc wypiłam niewiele i… boszz, no jak w gimnazjum. Tak się czuć po kilku łykach piwa? Śmieszna sprawa. Przynajmniej wiem już, że z procentami muszę jeszcze trochę zaczekać i bardzo uważać, bo teraz mój organizm jest zdradliwy.
ile schudłam?
I po piąte, na które zapewne najbardziej czekacie – ile schudłam?
Straciłam aż 7% tkanki tłuszczowej i 25 centymetrów w obwodach!
Żartuję, punktów procentowych, nie procent, chociaż i tak większość z Was tego nie rozróżnia. Wciąż: super, przy niedoczynności tarczycy ciężko o taki wynik. Ciekawa jestem jak będzie to wyglądało w kolejnych etapach, ale cieszę się, że udało mi się teraz tyle schudnąć. Wiecie jak fajnie słyszeć „wow, lepiej wyglądasz” albo obserwować, jak ubrania robią się coraz luźniejsze?
Generalnie spoko ta głodówka. Już nigdy nic nie zjem, tylko trawa i pomidory!