Jestem zwyczajnie rozczarowana.
Wiecie, ja żyję sobie w tym świecie myślących ludzi, otaczam się takimi, dla których tolerancja to norma, a nie jakieś dziwactwo i mam potem problem. Często podświadomie bierzemy swoich znajomych za grupę reprezentatywną. Ja staram się tego nie robić, ale cóż, czasem nie wychodzi, może to jakiegoś rodzaju mimowolny optymizm – ale przyzwyczaiłam się do tego, że już jest spoko, że już nie ma takich jawnych debili.
fajni czytelnicy
Nawet jakiś czas temu napisałam tekst o adopcji dzieci przez pary homoseksualne – czego się trochę bałam, bo jednak realizm kazał mi myśleć, że moje poglądy nie są normą, że nie mogę zakładać, że wszyscy używają mózgów i wiedzą co to empatia. Blog to miejsce publiczne, nie mam pełnej kontroli nad odwiedzającymi, więc byłam gotowa na to, że może trafić się jakiś homofobiczny komentarz, o których tyle się słyszy.
Ale tego dnia rozdałam dokładnie zero (słownie: zero) banów, co utwierdziło mnie w przekonaniu – jest dobrze. Ruszyliśmy krok do przodu jako społeczeństwo i nie ma się czym martwić. O słodka nieświadomości!
#lovewins
Wczorajsza akcja #LoveWins, czyli legalizacja małżeństw jednopłciowych w całych USA – super. Ucieszyłam się i w tej swojej optymistycznej naiwności uznałam to za normalne stanowisko: że albo ktoś czuje jakąś tam radość, albo ma to w dupie.
Dziś obserwuję, jak ludzie wrzucają zdjęcia tęczowych flag (co jest fajnym akcentem) i rzygać mi się chce, gdy zjeżdżam w komentarze. Na fanpage’ach naprawdę fajnych, inteligentnych osób pojawiają się groźby typu „skoro to popierasz to cofam suba” i te dłuższe wypowiedzi o tym, że ta cała akcja to krok do legalizacji pedofilii i generalnie jak można sądzić, że homoseksualizm jest spoko. Dostają setki lajków, a moja wiara w ludzkość nagle zostaje roztrzaskana na miliony małych kawałków i okazuje się być kolejnym bezbłędnym pokazem mojej nastoletniej naiwności.
Ten tekst nie ma żadnego większego sensu, ale chciałam powiedzieć, że jestem zwyczajnie rozczarowana i jest mi przykro. Tak naprawdę przykro, bo nie nienawidzę bardziej niczego niż rozczarowań i takiej jawnej nietolerancji.
Przykro mi, bo za tymi komentarzami stoją ludzie, którzy tak uważają. To są żywe jednostki, które chodzą gdzieś w tłumie, jeżdżą ze mną w autobusie, mijają mnie w centrum handlowym i kasują moje zakupy. Naprawdę otaczają nas ludzie, którzy sądzą, że miłość między kobietą a mężczyzną jest lepsza, niż ta między dwiema kobietami albo dwoma mężczyznami.
Ta świadomość sprawia, że chce mi się rzygać. Nie zgadzam się na życie w takim świecie.
Po prostu się nie zgadzam i mi przykro.
Pingback: Nie możecie jeść mięsa - hania.es()