Wrażliwość to bardzo cenny towar, ale sprawia, że dzisiejszy świat bywa nie do zniesienia.
Kilka dni temu napisałam na fanpage o tym, że męczy mnie ostatnio jakieś takie poczucie beznadziei. Bierze się to z mojej świadomości, że mogłabym robić wiele super rzeczy, ale nie mam na nic siły i jak już próbuję, to z niczego nie jestem zadowolona.
W efekcie decyduję odpuścić, zwolnić, dać sobie spokój, poleżeć, ale od tego momentu okropnie uwierają mnie i gryzą – jak wełniany sweter – wyrzuty sumienia.
„To, że twoja wrażliwość uczuciowa mieści się w łyżeczce od herbaty, nie świadczy o tym, że wszyscy są tak upośledzeni.”
— J.K. Rowling
Więc jest to wybór wyjątkowo paskudny: albo coś robisz, tworzysz i wydaje Ci się to do niczego, demotywuje, zaniża samoocenę, albo nic nie robisz i dręczy Cię poczucie winy, że marnujesz talent, czas, życie. Żadna opcja nie jest dobra, błędne koło, smutek, łzy, wkurw, te sprawy. Nic fajnego.
nienawidzę ludzi
Mam momenty, kiedy ludzkość wkurza mnie tak bardzo, że nienawidzę każdego z osobna. Czasem dlatego, że zdenerwuję się, bo kobieta uderzy swoje dziecko w sklepie, a czasem mam zły dzień i wystarczy, że ktoś włazi mi pod nogi na chodniku. Wiecie jak jest.
Zakładam w takich sytuacjach, że wszyscy są źli i niedobrzy, brzydzę się tłumem, nie lubię ludzi, nie chcę nikogo w moim otoczeniu. Zdarza mi się, że gdzieś mi się ta energia uleje w negatywny sposób, wybuchnie spod pokrywy, wtedy zupełnie wyłączam empatię i pluję jadem (a potem żałuję. Wiecie jak jest).
inni też tak mają
Ale kiedy ten mój status o beznadziei i błędnym kole zaczął zbierać komentarze, że „mam tak samo”, a na skrzynkę dostałam kilkanaście wiadomości w stylu „o jezu, to ja!”, to zrobiło mi się potwornie przykro, że inni też tak mają. Wyobraziłam sobie, że tak samo leżą bez ruchu i się męczą, że błądzą w beznadziei, że nie mogą wytrzymać ze swoimi myślami.
gdzie jesteście?
Tego dnia wieczorem wyszłam na balkon (zobacz: My, balkonowi znajomi), patrzyłam w setki okien, w mieszkania, w których świecą się światła, lampki, telewizory, ekrany komputerów. Zastanawiałam się, w ilu tych pokojach ludzie teraz nie mogą uspokoić swoich wyrzutów sumienia, ile z nich próbuje coś zdziałać, stworzyć, napisać, narysować, zaprojektować, wymyślić, ale nie ma siły nic zrobić, a każdy pomysł wydaje się do dupy, nie tak dobry, jak mógłby być, przeciętny.
Kto jeszcze jest wykończony, bo czuje, że jest niewystarczający.
I siadam na parapecie, i patrzę w okna bloku naprzeciwko, i boję się, że tam ktoś się czuje dziś tak źle jak ja, i boli mnie głowa, bo chciałabym tego kogoś uratować, chciałabym, żeby tak nie miał, żeby był szczęśliwy, ale nie wiem jak.
I płaczę, bo jest tyle osób, które są zmęczone codziennością, które nie lubią swojego życia, a ja nie umiem im pomóc.
Empatia mnie kiedyś wykończy. Albo ci wkurwiający ludzie, którzy wchodzą mi pod nogi na chodniku.
Pingback: Gap year i powrót do nauki – hania.es()