Bo tam, gdzie słonie tańczą, lwy skaczą przez obręcze, a małpy kozłują, nie ma nic zdrowego. I trzeba być naprawdę chorym człowiekiem, żeby tego nie rozumieć.
Z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu ludzie uważają, że to, że umieją czytać, robić samojebki i rysować jednorożce czyni ich lepszymi od zwierząt do tego stopnia, że mogą je wykorzystywać dla kilku minut rozrywki, śmiechu i poklepania się po kolanku.
Pojebane
Jeszcze nie zwariowałam na tyle, żeby twierdzić, że jesteśmy na równym poziomie ze zwierzętami. Nie jesteśmy, bo one nie mają pistoletów, paralizatorów ani zapalniczek. Ale czy to, że wykombinowaliśmy sobie narzędzia do zadawania bólu oznacza, że powinniśmy ich używać przeciwko tym, którzy tego nie mają?
Idąc dalej – dlaczego tortury w stosunku do zwierząt są okej, a w stosunku do dzieci to zbrodnia? Przecież to podobnie bezradne i bezbronne stworzenia w obliczu naszej siły czy narzędzi.
Bo chyba nie muszę tłumaczyć, że to co widzicie w cyrku, to efekt długiego znęcania się nad zwierzętami, prawda? Wiadomo, że na ochotnika się tam lwy nie zgłaszają, a żeby tygrys zatańczył, trzeba zrobić coś więcej niż warknąć jak szesnastka w klubie „ej, stary, weź jebnij densa”.
tresura czy tortura?
Serio, nie ma wątpliwości co do tego, że słowo tresura myli się w cyrku ze słowem tortura, bo rażenie prądem, a do tego często głodzenie i maltretowanie wcale nie brzmi jak fajna zabawa.
Cyrk jest więzieniem na kółkach z zaostrzonym rygorem. Tylko czym zawiniły te zwierzęta? Skąd wyrok? Dlaczego?
Dla naszego śmiechu. No bo jasne, ja się zgadzam, to się fajnie ogląda. Super, że wielbłąd umie poloneza, a słoń klaszcze uszami. Na pewno jest to niecodzienny widok i dzieciom sprawi wiele frajdy.
sama frajda
Tylko, kurwa mać, jakim kosztem? A przede wszystkim – jakim prawem stawiamy naszą rozrywkę ponad godnym życiem tych zwierząt? Jakimi skurwielami są ludzie, którzy uważają, że to jest w porządku, a takie wystąpienie jest warte ogromu cierpienia?
No i ej – zwierzęta to nie są zabawki, to nie są przedmioty. Może nie umieją używać Snapchata i nie ogarniają szczególnej teorii względności (damn, jak dziewięćdziesiąt pięć procent społeczeństwa), ale mają i uczucia, i prawa, a łamanie ich to zwyczajne czyny karalne. Albo wymiennie: bycie kutasem.
prawo
Przy okazji rzućcie okiem na fragmenty z artykułu piętnastego ustawy o ochronie zwierząt:
Warunki występów, treningów i tresury oraz metody postępowania ze zwierzętami wykorzystywanymi do celów rozrywkowych nie mogą powodować cierpienia. (…) Tresura zwierząt dla celów widowiskowo-rozrywkowych może być prowadzona tylko w sposób nie powodujący cierpienia zwierzęcia.
Tak, a jak już pisałam, skakania przez płonące obręcze tygrysy uczą się dobrowolnie. Nie cierpią, tylko się doskonale bawią. No no, a jeżdżenie dziesiątek kilometrów w ciasnych klatkach to kolejna z ulubionych rozrywek dzikich zwierząt.
Zabrania się zmuszania zwierząt do wykonywania czynności, które powodują ból lub są sprzeczne z ich naturą.
A jak przecież wszyscy wiemy, tańczenie na środku sceny jest całkowicie zgodne z naturą lwa!
nie pasuje
Ja jebię, jak ograniczonym trzeba być, żeby nie widzieć tu zgrzytów między tym zapisem a cyrkami?! Dlaczego one jeszcze istnieją? Ile jeszcze czasu musi minąć, żeby na arenie zaczęli występować wyłącznie ludzie, a nie ubezwłasnowolnione zwierzęta? Jakim prawem każdego dnia słonie mają pierdolone próby do występów, na których zadaje im się ból?
Nie zgadzam się na to i nigdy nie zabiorę dziecka do cyrku. Owszem, może mój maluch nie pośmieje się z tańczącego lwa, ale nie postawię kilku minut rozrywki ponad życiem niewinnych zwierząt.
Jeszcze mnie nie pojebało.