Nie każdego satysfakcjonują te same.
Wsiadam do tramwaju w godzinach szczytu, wyciągam nową książkę Murakamiego i próbuję się skupić na historii doktora Tokai.
Ale nie, jednak nie tym razem, bo obok mnie stają dwie dziewczyny, pewnie niewiele starsze ode mnie. Mają neonowe, sztuczne paznokcie i rzęsy przedłużone tak bardzo, że zastanawiam się, jak one je dźwigają. Jedna opowiada, żując gumę:
— No tak, no i słuchaj, byłam z nim na tej randce wczoraj, nie? Jedliśmy sushi i było spoko, no bo wiesz, on mi się podoba, przystojny jest przecież.
Koleżanka kiwa głową jak samochodowy piesek. Dziewczyna poprawia włosy (jak ona to robi, nie raniąc się w głowę tymi pazurami?) i ciągnie:
— Tylko no, jeden problem mam.
— Tak? Jaki? — interesuje się druga.
— No bo wiesz, on mi powiedział, że jestem fajna. I co to znaczy fajna tak naprawdę, no co? No nie wiem, no! — zdenerwowana wymachuje rękoma, a ja, patrząc na te szpony, trochę boję się o swoje życie. Po chwili dodaje:
— Czy on nie mógł MI NORMALNIE POWIEDZIEĆ, ŻE JESTEM ŁADNA?!