Sami się prosili pchając się do mediów.
No przecież gdyby nie chcieli być oczerniani, siedzieliby w domu zamiast łazić na te ścianki i dawać wywiady. Wiedzieli w co się pakują. Idąc do telewizji mieli świadomość tego, że znajdą się na okładkach gazet czy na Pudelku.
Osoby publiczne nie są ślepe i wiedzą, co się wokół nich dzieje. Świadomie kreują swój wizerunek, wzbudzają emocje i przyjmują zaproszenia na różne imprezy, gdzie stają przed kamerami i pozują fotografom.
Ale z jakiej racji to musi się wiązać z obrzucaniem ich gównem? Dlaczego muszą się one uodparniać na personalne docinki i ostre komentarze? Wytłumaczcie mi dlaczego ich zawód wiąże się z takimi atrakcjami?
Co takiego się dzieje, że ludzie nie mają żadnego problemu z napisaniem niecenzuralnego bełkotu pod adresem celebrytów? Dlaczego to wydaje się im słuszne?
Poszła do Wojewódzkiego, więc mamy prawo się z niej śmiać? Wrzuca zdjęcia na bloga, więc można ją obrażać?
Sama się prosiła, tak?
Wiecie co mi to przypomina? Te wszystkie obrzydliwe hasła o tym, że gdyby kobieta nie piła albo nie ubierała spódniczek, to nikt by jej nie zgwałcił.
No nie, to tak nie działa.
To, że Kinga Rusin stanęła na ściance, Kuźniar miał swoje sekrety, a Maffashion wybrała się na wywiad do Kuby nie daje nikomu prawa do obrzucania tych ludzi gównem.
Może nam się coś w nich nie podobać, możemy dyskutować, czy postąpili słusznie, możemy wchodzić w polemikę z ich postawami albo komentować ich strój na czerwonym dywanie. A proszę bardzo!
Ale granica kończy się tam, gdzie zaczyna się obrażanie i grożenie. Granica kończy się tam, gdzie bezczelnie wywlekamy czyjąś prywatność. Granica kończy się tam, gdzie uznajemy, że coś nam wolno, bo „to osoba publiczna”. Nie wolno, bo obrażanie celebryty to obrażanie człowieka.
Nie obrzucajmy gównem nikogo tylko dlatego, że wybrał taki a nie inny zawód. Po prostu.