Prawie jak politycy.
Odkąd zaczęłam się interesować blogosferą często trafiam na nagłówki, że blogerom płaci się za nic, że jak oni mogą brać tyle pieniędzy za jedno zdjęcie, że jakim prawem ci ludzie tak dużo zarabiają, skoro ich praca nijak ma się do etatu w korporacji.
Że blogerzy kradną.
Nie będę mówić o tym, że nie każdy umie zebrać wokół siebie społeczność, prowadzić sociale, ogarniać kwestie biznesowe i tworzyć dobre treści. To jasne, a jeśli chcecie, możecie przeczytać o tym u Tomka. No ale dobra, co z tego, że zbudują swoją markę, skoro nadal płaci się im za nic?
Za jakieś tam selfie, za kilkuminutowy filmik, za recenzję, za wejście na konferencję czy pokaz. Co to ma być, dlaczego parę ich słów ma być wartych kilka tysięcy? Po co w nich inwestować? Przecież to nie jest telewizja, przecież zobaczy ich mniej ludzi niż bilbord w centrum miasta.
Ale kejsy gonią kejsy.
Okazuje się, że jednak ci sami blogerzy, których oskarża się o kradzieże, umieją zrobić wokół produktu czy marki większy szum niż Doda w Playboyu. Nie wiem jak Wy, ale ja pamiętam poradnik zakupowy Pawła Opydo, który wygenerował około 60 000 złotych obrotu. Pamiętam nagłówek Michała Szafrańskiego Jak zarobiłem 69 000 zł w 8 dni, którego tekst wygenerował… bardzo dużo pieniędzy.
Te dwa przykłady to współprace komercyjne, na których blogerzy zarobili. Ale influencerom zdarza się też zrobić coś przez przypadek.
maffashion
Maffashion na Snapchacie relacjonuje swoje życie. Ciągle je lody (zobaczcie zdjęcia, na których jest oznaczana na Instagramie. Ile lodów!), pokazuje kulisy sesji zdjęciowych, a przedwczoraj nagrała wizytę w sklepie na dworcu centralnym, gdzie kupuje wody toaletowe.
Powiem Wam, że na stoisku jest kilkanaście zapachów, a nie było tylko tego, którego używa Julia. Jeden dzień po Snapie! Maff nie zachęcała do kupna, nie pokazała sklepu dokładnie, ale okazało się, że to nie było potrzebne. Wystarczył kilkusekundowy filmik, by obserwatorki wyruszyły wykupić cały asortyment. Wow!
jessica
Więcej przykładów? No problem! Pamiętacie wideo Jessiki Mercedes o jej make upie? Pokazała tam konturówkę, którą podkreśla usta. Kilka dni po publikacji podeszłam do Inglota i spytałam o kosmetyk. Młoda ekspedientka uśmiechnęła się z politowaniem i powiedziała „fanki Jessiki wszystko wykupiły”. Konturówkę mam, ale skąd ją wzięłam? Z lotniska…
Ta @jemerced to jednak dobrze to zrobiła, kredki w Wawie dostać już nie można, @wittamina przywiezie mi z lotniska. :D
— Hania Sywula (@haniaes) March 2, 2015
Możecie mówić, że praca blogera nie jest ciężka. Możecie mówić, że mają dobrze dostając kilka tysięcy złotych za zdjęcie. Możecie mówić, że to raj na ziemi.
Ale twierdzenie, że kradną, ponieważ pieniądze, które zarabiają na blogu im się nie należą, jest absurdalnie durne.
Bo za taką moc, wpływ i zgromadzenie zastępu wiernych ludzi należą im się jak psu buda, a kto nie umie tego zrozumieć, jest zwyczajnie głupi.
Pingback: Czego nikt Ci nie powie o byciu blogerem LGBT | Trans-Optymista()
Pingback: Co oznaczają punkty na Snapchacie? - hania.es()
Pingback: Czego nikt Ci nie powie o byciu blogerem LGBT – Trans-Optymista()