Ludzie każdego dnia się zabijają, a społeczeństwo każdego dnia dzieli się na tych, którzy nimi gardzą i tych, którzy im współczują. W której grupie powinniśmy być?
Kilka lat temu znajoma z rodzinnego miasta powiedziała mi, że jej sąsiad popełnił samobójstwo. Siedemnastoletni chłopak, gej żyjący w nietolerancyjnym środowisku, który nie radził sobie z depresją, pewnego dnia łyknął tabletki i pożegnał się ze światem.
Po jego śmierci ludzie stwierdzili, że są tolerancyjni. Ale dopiero po.
Nie ma u nas milionów mieszkańców, takie wieści niosą się szybko i podobnie tworzą się opinie. Najpierw był smutek, żal, jakaś taka nostalgia, bo umarł człowiek, bo zgubiła go wrażliwość, złamał się przez ludzi i ich nienawiść do inności.
selekcja naturalna
Kilka dni temu jednak usłyszałam, że dobrze, że się zabił. Bo to selekcja naturalna, a samobójcy są looserami i takich nie potrzebujemy. Że debile powinni umierać, tak jak tamten pedał, który płakał jak tylko ktoś go obraził i prawidłowo, że nie miał przyjaciół, bo jeszcze by go uratowali.
W skrócie – efekt Papagena to samo zło, a ludzie z myślami samobójczymi powinni je jak najszybciej realizować. Po to byśmy mogli nimi gardzić, to oczywiste.
Wiecie, że badania z 2009 roku wykazały, że samobójstwo było dziesiątą najczęstszą przyczyną śmierci na całym świecie? Daje to prawie milion osób rocznie i niestety obserwujemy tendencję wzrostową.
Połowa osób, które popełniają samobójstwo, cierpi na zaburzenia depresyjne.
A społeczeństwo mówi wyraźnie: to ich wina. Bo mogli przecież nie być tacy smutni. Mogli wyjść na rower, pobyć na świeżym powietrzu, a nie siedzieć i płakać, to na pewno by im pomogło. Mogli się czymś zająć zamiast nad sobą użalać, no halo. Tylko nie chcieli, to teraz mają za swoje.
Jakoś wszyscy zapominają, że zaburzenia depresyjne to nie jest taki tam smutek, a trochę poważniejsza sprawa i jeśli wyjście na świeże powietrze jest w ogóle fizycznie możliwe, to raczej kurwa nie wyleczy cierpiącego.
za egoizm się należy
Myślą, że można gardzić samobójcami, bo stało się po prostu to, na co zasłużyli. Przez to, że zachowali się tak egoistycznie, zostawili rodzinę, bliskich, taktowne jest wytknięcie palcem i powiedzenie „nie jest mi go szkoda, bo umarł ze swojej winy!”. Ze swojej winy. Winy. Co kurwa?!
Kiedy ktoś umiera na raka, zawsze winimy raka. Nigdy przecież ofiary za to, że przestała walczyć z chorobą.
Dlaczego więc nie mamy oporów z obwinianiem tych, którzy przestają walczyć z depresją?
Pingback: Dlaczego tak mało wiemy o depresji? - hania.es()
Pingback: Prawo nieuchronności zdarzeń – hania.es()